Wielkie lekcje w metodzie Montessori


(źródło: Pixabay)

W ostatnich latach w Polsce coraz bardziej popularna staje się pedagogika Marii Montessori. Kolejne szkoły i miejsca edukacji pozaformalnej okrywają, w jaki sposób mogą wykorzystać elementy metody Montessori w swojej pracy. Nie jest to żadna nowinka na rynku. Maria Montessori, włoska lekarka i pedagog, żyła w latach 1870-1952. Jej liczne publikacje na temat skutecznego uczenia dzieci oparte były na wieloletniej praktyce pracy w przedszkolu i szkole oraz głębokiej wiedzy o rozwoju dziecka. Dziś, kiedy większość z nas przyzwyczajona jest do tak zwanego „tradycyjnego” modelu szkoły, pomysły Marii Montessori na temat swobody edukacyjnej, budzenia pasji, szukania radości z pracy, wydają nam się rewolucyjne. Tymczasem zarówno Maria Montessori we Włoszech, jak Helen Parkhurst w USA, Janusz Korczak w Polsce czy Rudolf Steiner w Austrii, już kilkadziesiąt lat temu dochodzili niezależnie od siebie do podobnych konkluzji. Na podstawie różnych obserwacji każde z nich uznało, że aby skutecznie się uczyć, dziecko musi mieć motywację wewnętrzną do poznawania świata.

W metodzie Montessori jest kilka praktycznych sposobów budzenia zainteresowania i inspirowania dzieci. Przede wszystkim obowiązuje zasada szacunku do ucznia. Chodzi nie tylko o kulturalne zachowanie nauczyciela i dostrzeganie potrzeb dzieci. Chodzi także o to, żeby świat, który się pokazuje dzieciom, nie był traktowany wyrywkowo, pobieżnie, w spłaszczonej, przystosowanej „dla maluszków” infantylnej wersji. Na przykład, jeśli dziecko zapyta „dlaczego niebo jest niebieskie?”, nauczyciel Montessori nie odpowie, że tak pomalowały je aniołki, albo że w niebie odbija się ocean (dziecko przecież wie, że Polska nie leży nad oceanem). Jeśli zna odpowiedź, wykorzysta z pewnością taką okazję, żeby zachęcić dziecko do poznania zjawisk fizycznych, wprowadzi pojęcie widma, rozproszenia światła, zachęci do eksperymentów albo obserwacji (czy naprawdę niebo jest zawsze niebieskie?). Kiedy dziecko pyta, to chce prawdziwej odpowiedzi. Jeśli nauczyciel nie zna odpowiedzi, powie o tym uczniowi i zachęci do samodzielnych poszukiwań, w których gotów jest pomagać i wspierać. Najlepsi nauczyciele nigdy nie wyręczają dziecka. Skoro zadało pytanie, to znaczy, że coś je zaintrygowało. To znakomita okazja, żeby zachęcić dziecko do pracy

Maria Montessori uważała, że nawet na poziomie nauki przedszkolnej dziecko powinno porządkować sobie obraz świata, żeby potrafiło odpowiedzieć na podstawowe, najważniejsze dla siebie pytania: kim jestem?, skąd pochodzę? dokąd zmierzam?. Tak powstały początki koncepcji zwanej w metodzie Montessori „edukacją kosmiczną”. Nie chodzi tu jednak o naukę o kosmosie, ale o ułatwienie dziecku odkrycia, dlaczego dziś jest tym, kim jest, skąd bierze się jego tożsamość, w jaki sposób powstał świat, w którym żyje, co wpłynęło na to, że dziś jest właśnie taki? W jaki sposób ten świat funkcjonuje? Dlaczego właśnie tak? I w dalszej perspektywie: kim ja jestem? Czy mam wpływ na rzeczywistość? Jaki? Co chciałbym robić i jak zmieniać świat? Edukacja kosmiczna to nic innego jak pokazanie dziecku, odpowiednio do jego możliwości, wielkiego obrazu tego, jak funkcjonuje wszechświat. „Pokażmy mu cały wszechświat” – mówiła Maria Montessori. „Nieważne czy będziemy się zajmować atomami czy komórkami, nie możemy wyjaśniać ich bez wiedzy o rozległym wszechświecie” (źródło: M. Montessori, To Educate the Human Potential, w: M. Duffy, D. Duffy, Dzieci Wszechświata, Gdańsk 2018). Metoda Marii Montessori zakłada odejście od klasycznych podziałów na przedmioty na rzecz integrowania dziedzin. Małe dziecko widzi otaczającą przyrodę i nie dzieli jej na fizykę, chemię, biologię, geografię czy matematykę. W codziennym życiu wszystko się ze sobą harmonijnie łączy. Nauczyciel skupia się na zagadnieniu, problemie, a nie na tym, czy należy on do tej dziedziny, czy innej.

Podstawą każdego programu, zbudowanego na podstawie metody Montessori są wielkie lekcje, wokół których porządkuje się pozostałe tematy. W klasycznym programie obowiązkowo znajduje się pięć takich lekcji: o powstaniu wszechświata, o powstaniu życia na ziemi, o cywilizacjach, o historii pisma i o historii liczb. Pierwsze trzy mają pokazywać historię naszego pochodzenia i naszej przeszłości, dwie kolejne – kulturowe osiągnięcia człowieka i ewolucję jego poglądów. Każda z tych lekcji (czy jak niektórzy mówią – opowieści) ma pokazywać wielki obraz – perspektywę ogromu tematów, zagadnień i wątków. W wielu szkołach wszystkie pięć lekcji przeprowadza się każdego roku we wrześniu, różnicując jedynie poziom naukowy i językowy opowieści.

Wielkie lekcje są lekcjami jedynie z nazwy. Tak naprawdę z klasyczną lekcją nie mają nic wspólnego. To swego rodzaju pokaz, zaproszenie do magicznego świata wiedzy. Więcej ma takie wydarzenie ze spektaklu teatralnego albo pasjonującej opowieści przy kominku. Wielkie lekcje mają inspirować, zachęcić do poszukiwań, pytań, samodzielnej pracy i pomysłów na własne projekty naukowe. Nauczyciele Montessori każdego roku przed przeprowadzeniem tych lekcji szukają nowych pomysłów na zaprezentowanie zjawisk i procesów, stworzenie niezwykłej atmosfery i sprawdzają, czy ich opowieść nadal jest zgodna z najnowszymi odkryciami nauki.

Wielka lekcja nie jest też „wielka” czasowo. W zależności od wieku dzieci trwa od ok. 25 min (w przypadku przedszkolaków) do godziny (dla starszych uczniów szkolnych). Podczas takiej lekcji dzieci uważnie obserwują i słuchają. Nauczyciel nie wyjaśnia nic szczegółowo, nie operuje zbyt trudnymi pojęciami. Jego zadaniem jest dać ogólny obraz. Dla młodszych dzieci opowieść brzmi jak rodzaj baśni, zwłaszcza jeśli nauczyciel ma zdolności aktorskie. Dla starszych – trochę jak opowieść ze świata magii. A jednak wszystko to, co mówi nauczyciel, jest prawdziwe.

Wielkie lekcje są najczęściej pokazywane na liniach czasu. Może to być dla tradycyjnego nauczyciela niespodzianką, ponieważ linia czasu kojarzy się z nauczaniem historii. Tymczasem na lekcjach Montessori dzieci od przedszkola oglądają historię wszechświata i cywilizacji pokazaną za pomocą czarnych linii z materiału, które obrazują miliardy lat historii kosmosu. W ten sposób od początku rozumieją, że jesteśmy gośćmi we wszechświecie od bardzo niedawna, ponieważ ok. 200 tys. lat istnienia homo sapiens to jedynie maleńki, końcowy kawałek linii, na której początku był wielki wybuch.

Jedną z najbardziej lubianych przez dzieci lekcji jest pierwsza z cyklu, czyli wielka lekcja o powstaniu wszechświata. Początkowo była pomyślana jako opowieść, z czasem jednak wiele szkół wprowadziło jako „ilustrację” do opowieści szereg prostych doświadczeń i pokazów, żeby zaangażować inne zmysły uczniów (poza słuchem także wzrok, dotyk i węch). Ponieważ w metodzie Montessori najważniejsze jest dopasowanie przekazu do możliwości i poziomu odbiorców, inne będą doświadczenia pokazane przedszkolakom, a inne dla dwunastolatków. Żeby stworzyć atmosferę, jeden nauczyciel zaciemni salę, zgasi światła i zacznie od zapalenia świeczki skrzącej iskry, dla zobrazowania wielkiego wybuchu, inny wyświetli na suficie obraz rozgwieżdżonego nieba. Żeby pokazać perspektywę czasową, ktoś użyje kilkudziesięciometrowej linii czasu, ktoś inny natomiast (może np. nie mieć warunków do rozwinięcia tak długiej linii) pokaże dzieciom, ile zer ma liczba 13 miliardów, która jest przybliżoną liczbą lat, jaką liczy wszechświat. W dalszej części opowieści jest mowa o cząsteczkach materii, które się zderzały, odpychały i przyciągały. Dzieci przesuwają się do kolejnej części „linii” i obserwują szklane kulki w płaskim naczyniu lub kuleczki styropianu wysypane na powierzchnię wody. Doświadczenia są bardzo proste, ale jednocześnie opowieść (tu cytuję tekst przeznaczony dla dzieci 6-12 lat) mówi: „Kiedy wszechświat zaczął się rozszerzać od miejsca początkowego wybuchu, szybko ochłodził się z trylionów stopni do trochę niższej temperatury, dzięki której cząstki materii uformowały się i połączyły ze sobą” (źródło: M. Duffy, D. Duffy, Dzieci Wszechświata, s. 78, Gdańsk 2018). Kolejne etapy tej lekcji to opowieść o kwarkach, przejściu od jądra wodoru do helu, powstaniu atomu, utworzeniu gwiazd i planet. Do opowieści nauczyciele wykorzystują obrazowe doświadczenia, filmiki z Internetu, zdjęcia itd.

Wielka lekcja nie służy temu, żeby dzieci zrozumiały wszystkie procesy fizyczne i chemiczne. Lekcja ma dać im poczucie, że tematy naukowe można uporządkować, że dziedziny nauki są ze sobą połączone, a przede wszystkim zachwycić i zachęcić do zadawania pytań.

Eksperymenty pokazane podczas wielkiej lekcji powinny być powtarzalne dla dziecka w klasie lub w domu z rodzicami. Jeżeli przedszkolak sam się przekona, że rzeczywiście z wody zrobi się lód, a potem znowu woda, która podczas gotowania może całkowicie wyparować, to staje się posiadaczem cennej, bo popartej własnym doświadczeniem wiedzy o stanach skupienia, nawet jeśli nie ma jeszcze aparatu pojęciowego, żeby to nazwać. Zapytany, co się stanie, jeśli zostawimy garnek z wodą za długo na ogniu, prawdopodobnie sam wywnioskuje, że woda wyparuje, a pusty garnek może się przypalić. Dziecko z dobrej szkoły Montessori prawdopodobnie rozpocznie jeszcze poszukiwanie „znikniętej w powietrzu” wody. Nauczyciel nie powie mu, że to czary, tylko wyjaśni, w jaki sposób zmieniła się wilgotność powietrza.

Przedszkolaki potrafią znakomicie badać właściwości ciał stałych (wystarczy plastelina, stalowy pręt i gumka do ścierania), starsi uczniowie z powodzeniem mogą pracować nad właściwościami mieszanin, grawitacją itd.

Ważnym aspektem w Montessori jest powtarzalność tematów. Kiedy dziecko uczy się mówić, dla wszystkich jest jasne, że powtarza wciąż te same słowa i do tego zasobu dokłada co dzień nowe. Nie przestaje jednak używać tych wcześniej nauczonych. Tymczasem tradycyjna szkoła, poza językiem polskim i matematyką, gdzie program zakłada powtarzalność tematów, chce, żeby każdy temat był omawiany tylko raz. To powoduje, że nawet jeśli dziecko na swoim poziomie zrozumiało w piątej klasie, że wypiętrzyły się góry, nie ma szans pogłębić tej wiedzy w następnych latach. W metodzie Montessori ta sama lekcja o powstaniu wszechświata zainspiruje sześciolatka do obserwowania w jaki sposób przyciągają się styropianowe kuleczki, a dziesięciolatka do przeczytania popularnonaukowych artykułów o zderzaczu hadronów w CERN.

Wielkie lekcje to dopiero początek programu Montessori. Wokół nich skupiają się wszystkie tematy, które trzeba poruszyć w szkole (lub które nauczyciel planuje poruszyć dodatkowo). Niezależnie od tego, jaki będzie temat kolejnych zajęć, trzeba zadbać, żeby odnosił się do wielkiej lekcji i obrazu, który być może został dzieciom przed oczami (Pamiętacie jak przyciągały się kuleczki styropianu? Dziś porozmawiamy o przyciąganiu). Jednocześnie nauczyciel powinien zadbać o to, żeby każdy wprowadzany temat był dla dzieci od razu osadzony w szerszym kontekście (czyli nie wprowadzamy cywilizacji starożytnych, dopóki dziecko nie wie, skąd się wzięli ludzie i kiedy pojawili się na ziemi). Dziecko nie powinno uczyć się na pamięć rzeczy, których nie ma szans zrozumieć.

Autorka tekstu: Hanna Buchner, Fundacja Powszechnego Czytania